Olek niepocieszony, ze sie nie zmieścił. Niestety kocury zostają w domu pod opieką Zochny.
Uczynny sąsiad Radek zawiozł nas na stację kolejową, Kicia nabył bilety i grzejemy na lotnisko ślicznym pociągiem Kolei Mazowieckich (był bardzo punktualny)
Uff wreszcie hotel. Wylądowaliśmy w Dubaju. Ale gorąco! a jest po 23.00 a temperatura 35 stopni… Strach pomyśleć jak będzie rano.
To nasza pierwsza wizyta w kraju arabskim, bawią nas więc napisy tymi ichnimi wstążeczkami :) zwłaszcza na znanych markach
Kicia wszystko fotografuje!
coca-cola i Rolex :)
Po drodze do hotelu był bufet z sokami owocowymi. Wejście do niego wyglądało tak:
prawda, że apetycznie?
Oni tu mają hopla na punkcie bezpieczeństwa. Nawet w hotelu podczas meldowania się, naszej walizeczki pilnował security oficer :P
A teraz idziemy spać, jesteśmy dość wykończeni :) do jutra już z Tajlandii!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz