czwartek, 3 lipca 2014

Koh Yao Noi czyli ostatnie cztery dni w raju

No cóż. Nie pisalam parę dni, bo postanowiliśmy oddać się relaksowi totalnemu. Ostatnim celem była wyspa Koh Yao Noi (mniejsza z Koh Yao) leżąca w samy sercu zatoki Phang Nga, w granicach parku narodowego chroniącego ten interesujący obszar.Powierzchnia zatoki wynosi ok. 400 km². Od roku 1981 większa powierzchnia tej zatoki została objęta ochroną parkiem narodowym Phang Nga. Wyspy w zatoce zbudowane są z wapieni, tworząc krajobraz z ok. 40 wyspami o fantastycznych kształtach. Wysokość górzystych form wysepek sięga nawet 275 m n.p.m. Na większości z tych wysp znajdują się wyżłobione przez wodę jaskinie. Byłam ciekawa tej wyspy, nie tak łatwo na nią się dostać. W poniedziałek raniutko pożegnaliśmy Friendship Beach na Phuket i pognaliśmy na lotnisko oddać samochód.


Korki były koszmarne ale spóźniliśmy się tylko kilka minut. Auto zdane, kaucja zwrócona, rozpoczęłam więc negocjacje ceny taksówki z lotniska na przystań Bang Rok… Udało się za 600 Baht. Przystań nie wyglądała imponująco, ale miły właściciel speed bota obiecał, że za pół godziny ruszymy na upragnioną wyspę.




Ta przyjemność kosztowała po 200 Baht od głowy. Podróż trwałą jakieś pół godziny. Wysadzono nas na nabrzeżu, gdzie naszą walizę złapał w objęcia właściciel terenowej taksówki i za 800 baht obiecał zawieźć do hotelu. Wydało nam się drogo, ale machnęliśmy ręką. 40 minut później byliśmy gotowi dać mu nawet tysiaka. Droga była daleka (na drugi koniec wyspy) i po absolutnych bezdrożach. W połowie złapał nas rzęsisty deszcz.





Jak dotarliśmy do celu byłam najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Hotel o wdzięcznej nazwie The Paradise Koh Yao Resort & Spa okazał się prawdziwym rajem!!!! Jest to przepięknie, obsługa przemiła i nie narzucająca się, dyskretna. Położony na wzgórzu przy ukrytej, piaszczystej plaży.






Apartament urządzony w klimacie tej wyspy ze smakiem i komfortowo, ogród zadbany zapiera dech a do tego z okien powalający widok.





Słowem BOSKO. Trzy dni leniuchowaliśmy na maksa. Na przemian basen, jedzenie, plaża i leżakowanie w naszym wielgachnym łóżku. Wypoczęliśmy za wszystkie czasy. Dziś, w naszą 21 rocznicę ślubu, zafundowaliśmy sobie rejs po zatoce, odwiedziny wyspy z Jamesa Bonda i kajakowanie po jaskiniach. Wyspy zbudowane są ze skał wapiennych i są tu wspaniałe zjawiska krasowe : jaskinie, nacieki i ukryte jeziorka we wnętrzach wysp jak w kominach. Fantastyczne widoki. Woda ciepła a pogoda wyjątkowo dopisała. no to start.




Zaczęliśmy od kajakowania



Następnie zjedliśmy lunch na bezludnej plaży na jednej z napotkanych wysepek

 
Odwiedziliśmy wyspę Bonda


spotkaliśmy rybaków



a na koniec dotarliśmy do rajskiej laguny z bezludną plażą i oddaliśmy się wylegiwaniu i kąpielom :)



 

To się nazywa rocznica ślubu :) Przyjemność była dość kosztowna, bo 6000 Baht lecz zważywszy, że był to rejs tylko dla nas dwojga, to uznaliśmy to za najlepiej wydane 6000 ichnich wariatów podczas tych wakacji :) Wróciliśmy do hotelu, relaks, obiadokolacja i spać. Rano pakowanie i ewakuacja z raju… snif snif chlip chlip… będziemy za nim tęsknić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz