niedziela, 6 listopada 2016

Porto już za momencik

Jeszcze nigdy nie byliśmy na Półwyspie Iberyjskim. Przez absolutny przypadek spędzimy tam przedłużony weekend 9-13 listopada.
Miesiąc temu mój kolega z pracy wysłał maila, że ma do odstąpienia dwa bardzo tanie bilety do Porto w tym właśnie terminie. Stwierdziliśmy, że bierzemy. Strona techniczna okazała się jednak nie taka prosta :) i nie udało się ich na nas przebukować. Ponieważ ziarno zostało zasiane, kupiliśmy bilety. W środę startujemy. Teraz nerwowe sprawdzanie prognozy pogody i telekonferencje z Manią, która zdecydowała się z nami wybrać.
Porto drżyj- Przybywamy ;)

sobota, 30 lipca 2016

Sycylijskie Wakacje cz.5 ostatnia

19 lipca
Dzień był leniwy. Plaża, taras, taras plaża. Dopiero na kolację ruszyliśmy do pobliskiego Castellamare del Golfo. To był fantastyczny pomysł. Miasteczko jest przeurocze a jedzenie było pycha :)












20 lipca
Dziś Michciu wpadł na wspaniały pomysł: wypożyczamy łódź motorową i popływamy sobie po zatoce. Pojechaliśmy więc na marinę do Castellammare del Golfo i rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniej firmy. Udało się! Dzięki uprawnieniom sternika Michcia wypożyczyliśmy łódź, na której wygodnie popływać mogło nasze 10 sztuk.








Po intensywnym wysiku fizycznym, z radością wróciliśmy do domku na kolację :).

21 lipca
Dziś zaplanowaliśmy dłuższą wyprawę, bo aż do Agrigento. Antyku nam się zachciało. Ruszyliśmy po szybkim śniadaniu planując, że po drodze wypijemy kawkę.
Pierwszym przystankiem było Salinute- ogromny teren wykopalisk z nieźle zachowanymi świątyniami z VI w p.n.e.
Teren wykopalisk jest przeogromny, zwiedzenie ich na pieszo, w panującym skwarze, zajęłoby co najmniej cały dzień.  Na szczęście kursują tam "pociągi" meleksowe. Mimo to, spędziliśmy tam ponad 4 godziny. Było bardzo pięknie






Po ciężkiej pracy, jaką jest zwiedzanie, zgłodnieliśmy i daliśmy się przekonać spotkanemu przypadkowo autochtonowi, że dobre jedzonko jest nieopodal wykopalisk. Podjechaliśmy pod knajpkę i okazało się to dobrym wyborem. Jedzenie proste lecz pyszne.
Dalej w kierunku Agrigento mieliśmy odwiedzić tzw Schody Tureckie- wapienny klif schodzący jakby schodami do morza. Bardzo ładne lecz tłoczne miejsce, masa wylegujących się na schodach ludzi. Na szczęście wokół jest płycizna i ogromna plaża, spędziliśmy tam popołudnie. 








Podjęliśmy też tam decyzję o nie kontynuowaniu drogi do Agrigento, zostawiając je na następną wizytę na Sycylii. Do domu mieliśmy ponad  300 km, więc po kawce ruszyliśmy w stronę Scopello.
Jutro odpoczywamy nic nie robiąc:)

23 lipca
Dziś odkładana w ubiegłym tygodniu wizyta w katedrze w Monreale. Nie będę opisywała szczegółów, powiem tylko, że katedra przepiękna, warte obejrzenia krużganki, a i miasteczko też śliczne. Wrzucam garść zdjęć z tego zachwycającego miejsca














24 lipca
Nadszedł ten smutny dzień. Pożegnanie z Sycylią i niestety koniec urlopu. Łaki z Lenkimi wstali skoro świt, bo bardzo rano mieli samolot z Palermo. My i reszta wyprawy wylatujemy z Trapani wieczorem, więc na naszych barkach spoczywało zdanie apartamentów. Postanowiliśmy też wpaść na chwilę do Marsali i zobaczyć słynne saliny.
Sprawy formalne poszły jak z nut :).
Marsala zaskoczyła mnie bardzo. Wjazd do miasta prowadzi przez nisko zabudowane przedmieścia, w połączeniu z palącym słońcem na bezchmurnym niebie miałam wrażenie, że jesteśmy w Afryce północnej.Była niedziela, ulice wymarłe, wszystko pozamykane. Z wielkim trudem znaleźliśmy knajpkę, w której można było zjeść lunch. Nie wyglądała, ale jedzenie było smaczne a porcje mega obfite.





Spacer przez spieczone (37 stopni C) miasto nas wykończył, z przyjemnością udaliśmy się nad brzeg morza do salin. Bardzo ładne miejsce. Wszędzie bieliły się kupki soli, baseny o różnym stopniu odparowania mieniły się wszelkimi odcieniami błękitu, zieleni i … fioletu.  W oddali majaczyła góra z miasteczkiem Erice. Bardzo fotogeniczne.






Po szybkiej sesji ruszyliśmy zatankować i na lotnisko zwrócić auta i odprawić bagaże. Czas pożegnania z tą rozgrzaną słońcem, pełną aromatów i sympatycznych mieszkańców wyspą. Jeszcze tu wrócę.


Ryanair, jak zwykle punktualnie dostarczył nas do Modlina.
Tak dobiegły końca nasze niezwykle udane wakacje.












piątek, 22 lipca 2016

Sycylijskie Wakacje cz.4

17 lipca
Został nam ostatni tydzień wakacji. Miejscówka okazała się gorsza niż opis przewidywał. Apartamenty zlokalizowane na parterze domków szeregowych z dużym wspólnym tarasem i widokiem na morze- to było ok. Wyposażenie, było natomiast bardzo ubogie. Było to pierwsze rozczarowanie tej wyprawy. Wychodząc z założenia "co nas nie zabije, to nas wzmocni" stwierdziliśmy, że jakoś zniesiemy te kolonijne warunki, ale w przeciwieństwie do poprzednich miejsc, tu na pewno już nie wrócimy.
Widok o poranku był całkiem milutki


Tradycyjnie pierwszego dnia poleniuchowaliśmy, poplażowaliśmy a przed wieczorem zdecydowaliśmy się wybrać na spacer i kolację do Palermo.





Palermo. Miasto niezwykłych kontrastów. Z jednej strony dużo zabytków barokowych, piękne kamienice, pałace i kościoły z drugie na każdym kroku syf. Zapakowaliśmy na parkingu przy spokojnym placyku i poszliśmy zjeść a potem w stronę portu spotkać resztę brygady. Knajpka w odrapanym zaułku była bardzo przyjemna, owoce morza były świeże i pyszne.





Po posiłku poszliśmy w stronę mariny znaleźć pozostałych, którzy wizytowali ogród botaniczny.














Jeszcze tylko lody i wracamy do auta. Spojrzałam na mapę w telefonie i stwierdziłam, że do parkingu mamy całkiem blisko, wystarczy pójść wąskimi uliczkami na zachód.
poszliśmy… okolica zrobiła się nieco straszna









18 lipca
Z Palermo wróciliśmy bezpiecznie :) a na dziś zaplanowaliśmy odwiedziny w Trapani.
O poranku ruszyliśmy w dwa samochody, my Lidzia z Bogusią i Lenki, na zachód, do zabytkowej części Trapani. Śliczne miasto. Mimo wczesnej godziny żar bezlitośnie lał się z nieba. Pierwsze kroki po zaparkowaniu samochodów skierowaliśmy na śniadanie i kawkę. 











 Stare miasto wyglądało jak typowe, barokowe miasteczka południa Włoch, ale im bardziej zbliżaliśmy się do portu tym bardziej przypominało nam Afrykę Północną.


















Kolejnym punktem naszej wycieczki był wjazd kolejką linową na górę, na której szczycie przycupnęło urocze, średniowieczne miasteczko Erice. Widoki zapierały dech w piersiach. 











Zjedliśmy tam przepyszny obiad suto podlany wyśmienitym prosecco. Aż się nie chciało wracać. Miasteczko nie było, tak jak Taormina, zadeptane przez turystów. Można było znaleźć uliczki, gdzie nie spotkało się żywej duszy. Super!




















Kontemplując widoki z kolejki dostrzegliśmy saliny, tan zdecydowaliśmy się wybrać ostatniego dnia naszego pobytu.