piątek, 22 lipca 2016

Sycylijskie Wakacje cz.4

17 lipca
Został nam ostatni tydzień wakacji. Miejscówka okazała się gorsza niż opis przewidywał. Apartamenty zlokalizowane na parterze domków szeregowych z dużym wspólnym tarasem i widokiem na morze- to było ok. Wyposażenie, było natomiast bardzo ubogie. Było to pierwsze rozczarowanie tej wyprawy. Wychodząc z założenia "co nas nie zabije, to nas wzmocni" stwierdziliśmy, że jakoś zniesiemy te kolonijne warunki, ale w przeciwieństwie do poprzednich miejsc, tu na pewno już nie wrócimy.
Widok o poranku był całkiem milutki


Tradycyjnie pierwszego dnia poleniuchowaliśmy, poplażowaliśmy a przed wieczorem zdecydowaliśmy się wybrać na spacer i kolację do Palermo.





Palermo. Miasto niezwykłych kontrastów. Z jednej strony dużo zabytków barokowych, piękne kamienice, pałace i kościoły z drugie na każdym kroku syf. Zapakowaliśmy na parkingu przy spokojnym placyku i poszliśmy zjeść a potem w stronę portu spotkać resztę brygady. Knajpka w odrapanym zaułku była bardzo przyjemna, owoce morza były świeże i pyszne.





Po posiłku poszliśmy w stronę mariny znaleźć pozostałych, którzy wizytowali ogród botaniczny.














Jeszcze tylko lody i wracamy do auta. Spojrzałam na mapę w telefonie i stwierdziłam, że do parkingu mamy całkiem blisko, wystarczy pójść wąskimi uliczkami na zachód.
poszliśmy… okolica zrobiła się nieco straszna









18 lipca
Z Palermo wróciliśmy bezpiecznie :) a na dziś zaplanowaliśmy odwiedziny w Trapani.
O poranku ruszyliśmy w dwa samochody, my Lidzia z Bogusią i Lenki, na zachód, do zabytkowej części Trapani. Śliczne miasto. Mimo wczesnej godziny żar bezlitośnie lał się z nieba. Pierwsze kroki po zaparkowaniu samochodów skierowaliśmy na śniadanie i kawkę. 











 Stare miasto wyglądało jak typowe, barokowe miasteczka południa Włoch, ale im bardziej zbliżaliśmy się do portu tym bardziej przypominało nam Afrykę Północną.


















Kolejnym punktem naszej wycieczki był wjazd kolejką linową na górę, na której szczycie przycupnęło urocze, średniowieczne miasteczko Erice. Widoki zapierały dech w piersiach. 











Zjedliśmy tam przepyszny obiad suto podlany wyśmienitym prosecco. Aż się nie chciało wracać. Miasteczko nie było, tak jak Taormina, zadeptane przez turystów. Można było znaleźć uliczki, gdzie nie spotkało się żywej duszy. Super!




















Kontemplując widoki z kolejki dostrzegliśmy saliny, tan zdecydowaliśmy się wybrać ostatniego dnia naszego pobytu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz