środa, 27 czerwca 2012

Welcome to San Francisco- dzień pierwszy, poniedziałek

Nadrabiam dziś, bo dnia pierwszego padłam.
Po przesiadce w Paryżu lecieliśmy 12 godzin. Niestety samolot złapał opóźnienie-lecieliśmy pod bardzo mocny wiatr. Wysiedliśmy dość zmaltretowani, bo samolot nie był zbyt wygodny: dosc stary, gęsto fotele. O mało mi kolana nieodpadły, bo nie można bylo w pełni nóg wyprostować.
Około 16 dotarliśy wreszcie do Motelu Days Inn San Francisco at the Beach, szybka kąpiel i na miasto!
Igi padł tak, jak stał i zasnął snem kamiennym. Mania i Waldi zostali więc z nim a my udaliśmy się na kolacyjkę do centrum.

Na skrzyżowaniu 9 Ave i Irving St spotkaliśmy Arka- naszego człowieka tu, który zaprowadził nas do ulubionej taiskiej restauracji. Ależ było pysznie!!! Pad Thai i curry absolutnie doskonałe!
Po obiadokolacji pojechaliśmy do hotelu paść na twarze.

SF ma wspaniały system komunikacji publicznej. Ceny są umiarkowane, półtoragodzinny bilet kosztuje 2$ i można nim jeździć dowolna liczbą środków lokomocjii. Kupuje sie go u kierowcy /szofera w pierwszym aurobusie/tramwaju/ trolejbusie/metrze podając odliczona kwotę.W następnym wsiadając pokazuje się bilet kierowcy, on z aprobatą kiwa głową i jedziemy :) Wszyscy są tu niezmiernie mili. Za każdym razem pytaliśmy kierowcę o nasz cel a on w odpowiednim momencie instruował nas kiedy należy wysiąść i pokazywał w co sie przesiąść aby dojechac tam gdzie chcemy- to wszystko bez śladu zniecierpliwienia z uśmiechem na twarzy i good luck lub have nice day na pożegnanie. Tak lubimy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz