środa, 8 maja 2013

Niagara Falls

To był dzień!!!
Wstaliśmy raniutko, wyrychtowaliśmy się, przetrąciliśmy śniadanko i Robciu zawiózł nas do wypożyczalni samochodów Enterprise. Tam czekała na nas Mazda 6 czyli zamówiony full size. formalności trwały 10 min i ruszyliśmy na północ, na spotkanie przygody.
Do Niagara Falls było 430 mil (6,5 godziny jazdy).
obyło się na szczęście bez przygód i dotarliśmy na miejsce około 15.00. Słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, niestety. Nadzieja na ładne zdjęcia nieco przyblakła ale, jak wiadomo, umiera ostatnia. I słusznie. :)
Najpierw zobaczyliśmy, że spokojna rzeka zaczyna przyspieszać i pienić się, potem zobaczyliśmy jak znika. Wszędzie unosiły się kropelki wody... dotarło do nas, że oto u naszych stóp jest górny poziom NIAGARY. I był!
W morde! Huk wody podpowiedział nam, że to już tuż tuż :) Zresztą sami popatrzcie:




U nas w rodzinie panuje absolutne równouprawnienie. Dowód poniżej. Ja dźwigam aparat fotograficzny i Kicia też (ten plecak i statyw)

Kręcąc się po platformie widokowej, zobaczyliśmy, że rejs stateczkiem pod wodospad kosztuje tylko 15,50 $. Postanowiliśmy spróbować. Przepłyniemy się legendarną Maide of the Mist! Najpierw nas ślicznie ubrali



a potem zaczęło się! Słów brak. Fantastyczne przeżycie! doświadczyć wodospadu można ocenić tylko z dołu. Polecam każdemu :) 















Zaraz jak tylko przeschnęliśmy ruszyliśmy w drogę powrotną. Wróciliśmy po 12.00. Warto było! Polecamy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz