czwartek, 6 lipca 2017

Peneng

3 lipca
Czas pożegnać zieloną krainę i udać się na wybrzeże. Każdemu z nas już się tęskniło za lazurowymi falami, palmami i miękkim piaseczkiem :).
Droga na wyspę Penang nie wydała nam się ani specjalnie daleka ani skomplikowana postanowiliśmy więc poszukać po drodze jakichś dodatkowych atrakcji. Nasz wybór padł na okolice miasta Ipoh. Chciałam zobaczyć dworzec kolejowy, który był jednym z planów filmowych jednego z ulubionych przez mnie filmów "Anna i Król", najpierw jednak postanowiliśmy odwiedzić jedną z największych świątyni buddyjskich regionu i podobno przepięknie położoną Tambun Tibetan Temple czyli Świątynia Oświeconego Serca. Znajduje się ona na uboczu, poza miastem, wybudowana w 1975 roku i ciągle rozbudowywana. Z oddali widać wysoką na 8 pięter pagodę. Wydała mi się bardzo kiczowata, niektóre figury jakby rodem z X-menów ;).  Po zwiedzeniu parteru- oprowadzał nas przemiły człowiek,  zastrajkowałam i postanowiłam posiedzieć w pod daszkiem, reszta grupy poszła zwiedzać dalej.
W czasie gdy czekałam na powrót grupy nadeszła masywna, tropikalna burza. Waliły pioruny i koszmarnie lał deszcz. Co kilkanaście minut, kiedy już wydawało się, że przechodzi wracała z silniejszym przytupem. Padało do tego stopnia, że Wojtek biegnąc do auta jakieś 20 m przemókł całkowicie. Zniechęciło nas to skutecznie do poszukiwania jakichkolwiek atrakcji.










Odpuściliśmy więc dalsze zwiedzanie i pojechaliśmy prosto do George Town. Zameldowaliśmy się w hotelu Malezja, który może nie pierwszej młodości ani urody ale nadal komfortowy. Dobrze się w nim mieszkało. Zauważyliśmy różnicę w serwisie między Singapurem, Malezją i Tajlandią (z poprzedniego wyjazdu). Zdecydowanie w Malezji jest pod tym względem najsłabiej. Recepcjoniści dość powolni i nie starający się pomóc, np. odmówili wezwania nam rano taksówek, tłumacząc się jakimiś wydumanymi powodami. Ale pobyt oceniam, mimo to,  pozytywnie. Czysto, wygodne łóżko, cicha klima. Czegóż więcej chcieć.
Na kolację wybraliśmy się do pobliskiego hawker center o wdzięcznej nazwie Red Garden Food Paradise. Było pysznie i do tego muzyka na żywo. W sam raz żeby poświętować naszą 24 rocznicę ślubu!
widok z okna części załogi









4 lipca
Dziś wreszcie poczuliśmy zew plaży. Postanowiliśmy wybrać się do parku narodowego, na plażę Monkey Beach. W tym celu pojechaliśmy na drugi koniec wyspy, by w dyrekcji parków narodowych wykupić bilet i zezwolenie na pobyt na tej plaży. By mały problem z wykupieniem łodzi, bo wszyscy mieli licencje na przewóz max 8 osób. Na szczęście udało się znaleźć jedną firmę, która mogła
bezpiecznie dostarczyć na miejsce naszą dwunastkę. Myśleliśmy, że to całkiem dzika plaża, pusta. Nie była bardzo dzika, nie była też pusta. Co chwilę przypływały łodzie dowożąc nowych chętnych. Była jednak piękna i udało nam się znaleźć ustronny fragment. Miło spędziliśmy tam czas.
Chłopcy wypili po piwku w Lazy Boys Cafe (jakaś komuna hippisowska to prowadzi), zrelaksowani i wypoczęci wróciliśmy do aut. Pogoda nam dopisała, a nie zapowiadało się ;)











 Po trudach plażowania wróciliśmy do Georg Town na obiad. Zjedliśmy go w Mews Cafe. Pyszny i przepięknie podany. Polecamy




 5 lipca
Dzień zaczęliśmy od odwiedzenia dwóch świątyni buddyjskich, znajdujących się na tej samej ulicy. Pierwsza Birmańska, absolutnie zachwycająca, mająca ponad 100 lat Dhammikarama Burmese Buddhist Temple , druga nieco inna w charakterze i dużo młodsza, stąd może mniej nastrojowa. Bardzo nam się podobały. Spędziliśmy w nich bite trzy godziny.
















I druga z ogromnym leżącym Buddą:










 Po zwiedzaniu w koszmarnym skwarze uciekliśmy z miasta na małą plażę przy, której stała duża tajska restauracja. To był strzał w 10! I relaks, i smakowite jedzonko. Uwielbiam te tajskie klimaty!
Poobiednia sjesta na plaży też przypadła niektórym do gustu.





Wracając do hotelu, podjechaliśmy na lotnisko zwrócić samochody. Okazało się, że możemy je zostawić na parkingu hotelowym i Hertz sam je odbierze. Tak uczyniliśmy. Na tym zakończyliśmy dzień. Jutro raniutko jedziemy na przystań i przeprawiamy się na Langkawi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz