niedziela, 22 czerwca 2014

Ko Samui dzień pierwszy- Lipa Noi

Jest niedziela wieczór, minęła 21. Jest ciemno, wieje ciepły wiatr, morze głośno szumi. Siedzimy z Kicią na werandzie z pełnymi brzuchami i oddajemy się relaksowi. Cóż więcej trzeba?
wieczorny rzut oka na basen
Dzisiejszy dzień z założenia miał być dniem relaksu, żeby nie powiedzieć lenistwa. I taki był :)
Na przemian weranda, plaża, basen,  hotelowa restauracja.

obiadujemy
poobiedni relaksik

Mai-Thai mniam

czy chmury czy deszcz, dobrze mi się czytało nad basenem :) kropka w morzu to Kicia
Pogoda zmienna raz prażyło słońce, by chwilę później wyszły chmury, popadało kwadrans i znów pogodnie i znów chmury… i tak ciągle. Nie wyobrażam sobie pobytu tu w tzw szczycie sezonu. Po pierwsze, gdyby nie ten wiatr i chmury umarłabym z żaru (i tak jest 30 stopni). Monsun może i niesie deszcz ale świeża bryza uprzyjemnia dni i noce. Jak dla mnie, jest perfekcyjnie. Po drugie jest pusto. Na plaży jak okiem sięgnąć góra 5 osób a plaża dłuuuga. W naszym hotelu jest może 10-ciu gości. Cisza i spokój. Obsługa cieszy się, jak coś chcemy. Karmią nas i poją więc na potęgę :)
Tak lubimy. No i po trzecie ceny o połowę albo lepiej niższe.
A tak się tej mokrej pory baliśmy!
Ponieważ dziś się nic nadzwyczajnego nie działo, wrzucam parę zdjęć i idę spać :)

nasza weranda

cały hotel- budynek główny i po 5 willi po obu stronach ścieżki

aaa sałatka z zielonej papai była dobra :) i jedyną przygodą dnia było zatrzaśnięcie klucza w pokoju najpierw przeze mnie a godzinę później przez Kicię- obsługa pękała ze śmiechu otwierając naszą willę.
i tyle

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz