czwartek, 13 sierpnia 2015

czerwony świat czyli Moab

O tym, że Moab otaczają czerwone skały wiedziałam od dawna. I jak to z wiedzą teoretyczną bywa, to co zobaczyliśmy na własne oczy przerosło nasze wszelkie oczekiwania. Canyonlands NP urósł do miana jednego z najpiękniejszych, jakie widziałam w życiu.
Nie będę się tu rozpisywać, bo mam obawy, że znam za mało adekwatnych słów.
Wybraliśmy najbardziej dostępną z trzech części o wdzięcznej nazwie Island in the Sky.Nazwa okazała się poprawnie dobraną i akuratną.

Cały teren parku jest efektem erozji przy udziale dwóch dzikich rzek: Green River i Colorado. W przyszłości jeszcze tu przyjedziemy, tym razem autem terenowym i będziemy zdobywać dwie pozostałe części: The Needles i The Maze. Pojedziemy też nieutwardzoną drogą White Rim Road. Stanowi ona pętlę o długości ok. 100 mil wokół Island in the Sky i pokonanie jej zajmuje zazwyczaj 2-3 dni. Konieczny do tego jest samochód z napędem na 4 koła i wysokim zawieszeniem. To trasa dla naszego Michcia. Ponamawiamy go :)

Z racji tego, że nasze auta były dość nisko zawieszone postanowiliśmy wybrać wariant zwiedzania wzdłuż dróg utwardzonych i wychodzenia do punktów widokowych krótkimi szlakami. To był bardzo dobry pomysł. mam nadzieję, że zdjęcia, choć w przybliżony sposób, oddają ogrom przestrzeni i wielość planów.

Po całodziennym rozkoszowaniu się zapierającymi dech widokami postanowiliśmy zrobić grilla. Nakupiliśmy wiktuałów cały, wielki kosz. Zgrilowaliśmy steki i wyszły jak podeszwa… Następnego dnia posłużyły za budulec gulaszu :)
Wieczorkiem jeszcze winko w jacuzzi i spokojny sen. Rano czekał nas Arches.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz