niedziela, 9 sierpnia 2015

W drodze do Yellowstone.

Po gorskich zawijasach okolic jeziora Tahoe droga była niezwykle monotonna. W Newadzie pustynie i suche pasma wzgórz w Idahoe pola uprawne i płaskie łąki.
Idaho powitało nas burzowymi chmurami i deszczem. Jazda w takich warunkach była bardzo wyczerpująca. Mimo tego nasi dzielni kierowcy i tym razem nie poprosili o zmianę. Twardziele.
Przejechalismy około 500 mil. To był najdłuższy odcinek naszej wyprawy i niestety najnudniejszy. Jedyną atrakcją było odwiedzone na chwilkę Virginia City. Ghost town nieopodal Carson City, w którym panuje nieustanny odpust. Urocza zabudowa z końca 19 wieku położona wśród wzgórz jest niezwykle malownicza i fotogeniczna. Popstrykaliśmy nieco i tyle.

Postanowiliśmy przenocować w Twin Falls, miasteczku położonym najbliżej wodospadu Shoshone, największej atrakcji rzeki Snake, która wije się wśród pól i łak. Dotarliśmy tam około 23 i padliśmy jak muchy!
Rano podjechaliśmy do wodospadu (wjazd do parku krajobrazowego jedyne 3 dolary). Ładnie tam, ale Niagara to nie jest. Urządzono tam również kąpielisko i tereny na pikniki rodzinne. Bardzo przyjemne miejsce.
Zrobiliśmy jeszcze zakupy spożywcze i rozpoczęliśmy ostatni 300 milowy odcinek podróży w kierunku zachodniego wjazdu do parku narodowego Yellowstone.
Po drodze zatrzymaliśmy się na dwie godziny w niesamowitym miejscu Craters of the Moon. Jest to tzw National Monument (czyli karnet roczny do parków narodowych upoważnia do wstępu). Przez tysiąclecia pękała tu skorupa ziemska i na powierzchnię wydobywała się lawa, zastygając w rozmaite strukrury i formy. Ostatni raz 2000 lat temu. Miejsce absolutnie zadziwiające, niepodobne do niczego co w życiu widziałam. Wszędzie czarno, rośliny próbują skolonizować tę niegościnną okolicę z różnym skutkiem, głównie mizernym. Groźną scenerię podkreślały ciężkie, ołowiane chmury, z których co jakiś czas spadał rzęsisty deszcz a w oddali niebo rozdzierały błyskawice.
Można było nakręcić tu dreszczowiec ;)
Miejsce absolutnie warte odwiedzenia.
Gdy ruszyliśmy dalej, front burzowy podążył za nami. Obawialiśmy się, że pierwsza noc na kempingu w Yellowston będzie deszczowa. Na szczęście zdążyło się wypadać tuż przed naszym przybyciem, rozbijaliśmy więc namioty w wilgoci ale bez opadów. Noc była bardzo zimna i wszyscy dość mocno zmarzliśmy. Rano trzęsąc się z zimna udaliśmy się na kawę, kupiliśmy dodatkowe koce i ruszyliśmy na podbój parku.
Jako pierwszy cel obraliśmy południową część pętli opasującej Yellowstone.
Pierwszym celem naszej wycieczki było miejsce West Thumb. Cała okolica dymiła, bulgotały gorące źródła. Przepięknie kolorowe. Fantastyczne miejsce. Spędziliśmy tam sporo czasu i wypstrykaliśmy sporo klatek :)
Następnie przejechaliśmy do Old Faithful. Gejzera, który wybucha wrzątkiem i parą co 90 min. Ledwie dojechaliśmy na parking a dostrzegłam z oddali, że nad gejzerem unosi się sporo pary a wokół jest ogromna ilość ludzi. Pogalopowaliśmy więc w jego stronę, wietrząc bliską erupcję. Udało się! 14 minut później zaczęło się widowisko. Siedzieliśmy na brzegu podestu w pierwszym rzędzie. Widok mieliśmy doskonały.
Potem poszliśmy pooglądać inne gejzery i gorące źródła a na koniec zjedliśmy obiad. W kafeterii spotkaliśmy przemiłą rodzinę Polaków, którzy od 22 lat mieszkają w Chicago. Porozmawialiśmy o wycieczkach i ciekawostkach, które jeszcze czekały nas w Yellowstone, o naszej ojczyźnie i o różnych drobnych sprawach. Bardzo fajne spotkanie.
Na deser pojechaliśmy zobaczyć Grand Prismatic Spring. Droga do niego byla zamknięta, nie ma go na żadnej oficjalnej mapie parku a jest PIĘKNE. Weszliśmy nie do końca legalnie do lasu na stromą górę i zobaczyliśmy je stamtąd w pełnej krasie. FANTASTYCZNE.
Nie mogliśmy się napatrzyć na ten parujący cud, mieniący się wszystkimi kolorami od głębokiego kobaltu poprzez błękit, turkus, szmaragd, odcienie żółci i pomarańczu. Niezapomniane wrażenie.
Na tym dzień dobiegł końca. W drodze powrotnej na kemping spotkaliśmy jeszcze kilkanaście bizonów i tyle.
Rozpaliliśmy ognisko, zgrilowaliśmy kiełbaski bekon i warzywka, najedliśmy się i poszliśmy spać. Ta noc była zdecydowanie cieplejsza :) CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz