wtorek, 11 sierpnia 2015

w drodze do Kraju Mormonów

Yellowstone nie chciało się z nami pożegnać i płakało rzewnymi łzami…
Znaczy lunęło nad ranem jak z cebra. Zwijanie obozowiska w deszczu było nie lada wyzwaniem. Dla mnie i Kici był to pierwszy raz w życiu. Ale daliśmy radę :)
Poszło niezwykle sprawnie, o 9 już piliśmy czekoladę w General Store.
Pierwszy etap drogi przebiegał przez pobliski Grand Teton NP. Niestety nie mogliśmy napawać się oszałamiającymi widokami wysokich szczytów, bo tonęły one w nisko wiszących, ołowianych chmurach.
Znów napotkaliśmy stojące na poboczach samochody i ludzi z aparatami fotograficznymi- niedźwiedzica z młodymi. tym razem nie dała się sfotografować. Bizony już nie robiły na nas takiego wielkiego, jak kilka dni temu, wrażenia :)
Pierwszym napotkanym po drodze miastem było Jackson. Jest to niewielkie, wyglądające jak żywcem przeniesione z westernów miasteczko, położone w malowniczej dolinie Jackson Hole. Trochę makabryczne wrażenie robiły bramy z poroży. Podobno są ich w Jackson 4, my wiedzieliśmy jedną.
Po krótkim popasie ruszyliśmy dalej. I tu niespodzianka: zamknięto drogę nr 89, którą mieliśmy jechać na południe. Zostaliśmy zmuszeni do wybrania drogi 189, dłuższej lecz, jak się niedługo okazało, niezwykle malowniczej.
Po trzech godzinach jazdy poczuliśmy ostre ssanie w żołądkach i mięsożercy zażyczyli sobie steka. Wyoming, jak wiadomo, to kraina pasących się steków. Była więc nadzieja na dobry. Niestety mijaliśmy tylko jakieś mikroskopijne wioski aż nagle w jednej z osad zobaczyliśmy BAR. Wienio został wysłany jako umyślny celem zasięgnięcia języka czy dają tam steki. Wrócił z dziwnie zmieszaną miną i stwierdził, że tam jacyś przebierańcy siedzą i piją. Wszyscy ubrani w jednakowe dżinsy, kapelusze i koszule.. To nie byli przebierańcy tylko lokalesi w ich standardowym stroju (dresscode kowboja) :D Steków niestety nie podawali. Pojechaliśmy więc dalej. Dopiero w dostaliśmy to, na czym nam zależało. Ogromne, soczyste steki :) mniam.
Do Ogden dotarliśmy tuż przed zachodem słońca. Nie mieliśmy już siły na nic. Zrobiliśmy tylko pranie a Kicia przetestował swój
Postanowiliśmy dłużej pospać, bo następnego dnia mieliśmy pozwiedzać Salt Lake City i pognać na noc do Moab.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz